powrótSzpital Św. Łazarza
fot. Wikipedia
Szpital św. Łazarza był jednym z czterech dużych szpitali miejskich na Woli (Wolski, św. Łazarza, św. Stanisława i Karola i Marii).
Szpital św. Łazarza usytuowany pierwotnie przy ul. Książęcej 2 został w 1941 r. przeniesiony na Wolę, gdzie zajął obszerny gmach przy rogu ulic Leszno i Karolkowej, który pozostał po przeniesionym do getta Zakładzie dla Dzieci i Starców Żydowskich.
1 sierpnia w szpitalu znajdowało się kilkudziesięciu chorych, około 150 osób personelu z rodzinami i dwóch lekarzy dyżurnych. Na rozkaz władz powstańczych zgłosiło się dodatkowo 3 lekarzy i 15-osobowa drużyna harcerek-sanitariuszek.
W „czarną sobotę” 5 sierpnia 1944 r., gdy hitlerowcy przeprowadzali „rzeź” Woli, zamordowano rannych i personel, a także ludność cywilną, która w szpitalu szukała schronienia. Strzelano z broni maszynowej do piwnic przez okna, wrzucano granaty, wyprowadzanych ludzi zabijano strzałami w tył głowy.
W szpitalu zginęło ok. 1200 osób, niektóre spłonęły żywcem w podpalonych budynkach. Dzięki interwencji leczonych w szpitalu rannych żołnierzy niemieckich, około 50 osób personelu medycznego odprowadzono do szpitala św. Stanisława. Zamordowano kilku lekarzy, a także ok. 30 pielęgniarek świeckich i zakonnych oraz sanitariuszek służby powstańczej, w tym dziesięć 16- i 17-letnich harcerek.
Powstańcy walczyli w zabudowaniach szpitala Św. Łazarza jeszcze do września 1944 roku. Po wojnie szpital wznowił działalność w odbudowanym gmachu przy ulicy Leszno.
Wspominienia ocalałej harcerki - sanitariuszki Wandy Łokietek:
(...) 5 sierpnia od godzin rannych Niemcy atakowali nasz szpital od ul. Wolskiej. Około godz. 18-ej wtargnęli na teren szpitala. Zdrowym kazali opuścić budynek, ciężko chorych pozostawili na łóżkach. Ustawiono nas pod murem. Było nas 15 w wieku 15 - 18 lat. Niemcy w bestialski sposób zaczęli rozstrzeliwać na naszych oczach - najpierw lekarzy, strzelając najczęściej w tył głowy. I tak doszli do nas. Kazali wystąpić kilka kroków naprzód, a sami strzelali do nas grupami. Wystąpiłam razem ze wszystkimi, śpiewając "Jeszcze Polska nie zginęła". Na odgłos strzałów upadłam, a obok mnie z roztrzaskanymi głowami dziewczęta (...)
Na samym końcu z ostatniego pawilonu wyprowadzili siostry zakonne, było ich 10. Wyszły, odmawiając "Pod Twoją obronę". Niemcy strzelali do nich pojedynczo. Następnie Niemcy podpalili szpital do piwnic, dobijając chorych na łóżkach (opowiadał o tym jeden z chorych, który schował się pod łóżkiem i ocalał).
Wspomnienia Wiesławy Chełmińskiej, która miała wtedy 14 lat:
Pozostała ludność cywilna i ranni. Esesmani zaczęli wołać do piwnicy po kilka osób z naszej grupy. Zawołano mnie do piwnicy z matką. Zaraz za drzwiami po wejściu zobaczyłam stosy trupów. Paliło się światło elektryczne. Na korytarzu stała grupa esesmanów z rozpylaczami gotowymi do strzału. Mnie i matce kazano wejść na zwłoki. Matka weszła pierwsza i widziałam jak esesman strzelił jej w tył głowy i jak upadła. Weszłam za nią i upadłam nie czekając, aż żołnierz strzeli do mnie. Strzelił jednak, raniąc mnie w prawe ramię. Po mnie musiało wchodzić na stos około 20 osób, zanim je rozstrzelano.
źródło: http://www.sppw1944.org/index.html?http://www.sppw1944.org/powstanie/wola_rzez.html