powrótSzpital Karola i Marii

Szpital Karola i Marii
fot. Muzeum Powstania Warszawskiego

Szpital Karola i Marii przy ul. Leszno 136  był jednym z czterech dużych szpitali miejskich na Woli (Wolski, św. Łazarza, św. Stanisława i Karola i Marii).

Składał się z szeregu pawilonów na terenie rozciągającym się aż do ul. Żytniej. Został on wyznaczony na punkt sanitarny Zgrupowania „Radosław” pozostający kontakcie ze szpitalem św. Łazarza. Tu również miało swoją siedzibę szefostwo sanitarne Kedywu. W godzinie „W” stawił się w nim zespół sanitariuszek.

Do szpitala zaczęły dopływać duże ilości rannych. Początkowo kładziono ich na materacach rozesłanych na podłodze. Drugiego dnia przybył transport zdobytej na Niemcach bielizny, materacy i łóżek, co pozwoliło na zorganizowanie dodatkowych sal szpitalnych. W salach operacyjnych pracowały bez przerwy dwa, trzy zespoły chirurgów. Wspomagali ich lekarze miejscowi (mieszkający na terenie szpitala).

5 sierpnia po ciężkich walkach w godzinach wieczornych i w nocy lekarze Kedywu opuścili szpital. Z nimi wyszedł sanitariat powstańcy, kilka osób personelu pomocniczego i lżej ranni. Z ciężko rannymi został dr Kmicikiewicz, przybyły ze Szpitala Wolskiego. W nocy Niemcy podpalili szpital św. Łazarza, znajdujący się około 200 metrów od szpitala Karola i Marii.

6 sierpnia w szpitalu leżało 60 chorych dzieci i około 150 rannych, w tym kilku Niemców. Po wkroczeniu do szpitala Niemcy wypędzili większość personelu na ulicę, nakazując pozostawienie rannych i chorych. Część rannych udało się wyprowadzić, reszta zginęła w podpalonych budynkach. Część personelu i chore dzieci zostawiono w pawilonie gospodarczym. Resztę popędzono w stronę ul. Górczewskiej. Na rogu Młynarskiej zastrzelono kolejne osoby. Niemcy zażądali, aby zgłosił się komendant szpitala. Wystąpił dr Kmicikiewicz, którego natychmiast zastrzelono. Prawdopodobnie uratowało to od śmierci pozostałych lekarzy.

Pędzona grupa dotarła do Szpitala Wolskiego. Tam odłączono lekarzy i pielęgniarki i przyprowadzonych i rannych zawrócono z powrotem. Zastrzelono ich później przed szpitalem. Grupa dzieci i pielęgniarek z pawilonu gospodarczego dotarła następnego dnia do Szpitala Wolskiego. Było w niej 36 dzieci i około 50 chorych i rannych. Reszta dzieci rozbiegła się w panice po okolicy. Następnego dnia udało się odnaleźć dodatkowo tylko jedno z nich. Inna, 60-osobową grupę ze szpitala skierowano do Fortu Bema, gdzie zwolniono osoby z personelu szpitalnego i starsze wiekiem.